wtorek, 3 marca 2015

4. Zapomnijmy.

Nie wiem po jaką cholerę do sypialni. Otwieram drzwi i wciągam chłopka do pokoju. Zbliżył się do mnie ja dopiero zaczęłam panować nad sobą. Odpycham go od siebie i biegnę w stronę wyjścia. Na  schodach nie obyło się bez podchnięcia . Biegnę ile sił w nogach z domu Neymara. Orientuje się, że nikt mnie nie goni. Staję i opieram się o drzewo. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale to była wina alkoholu. Neymar jest moim kolegą do cholery i nie wiem co mi odwaliło. Zresztą on jest nie lepszy. Sam zaczął. Nie wiem jak ja się juto mu pokarze. Najwyżej się nie pokarze. Jestem strasznie wściekła na Rafę ,że mnie z nim samą zostawiła. Poleciała do swojego kochasia i maiła mnie swoją przyjaciółkę w dupie. Nie obchodzi ją to jak ja się czuję. Nie miałam tam z kim gadać i się śmiać.Zawsze z Rafa byłyśmy głównym punktem zainteresowania. Nie obchodziło nas że ktoś się patrzy po prostu się bawiłyśmy. A teraz jeszcze ta okropna sytuacja. Czy ja na prawdę jestem aż tak pechowa. Nie może chociaż raz być dobrze. Tak jak chcę . Po mojemu. Czy ja naprawdę nie jestem tego warta? Wszystko i wszyscy mają mnie gdzieś. Nikt nie liczy się z moimi uczuciami.Zostałam pozostawiona sama sobie.
Idę cała roztrzęsiona do domu. Wchodzę i staram się zachować dość cicho żeby nie obudzić taty. Jeszcze by mi tego brakowało.
Wślizgam się po cichu do pokoju i zamykam za sobą drzwi. Ściągam z siebie ubrania i idę w samej bieliźnie do łazienki wziąć prysznic.
Wychodzę z pod prysznica i kieruje się w stronę mojego pokoju w samym ręczniku. Nakładam na siebie piżamkę i idę spać. Mam dosyć i chcę zapomnieć o tej całej sytuacji. Nie wirze że to stało się na prawdę. Ja i on to dwa różne światy i niech tak pozostanie. Nie wiek kiedy zasypiam.

*Rafaela*

Obudziłam się wypoczęta i wyspana. Przez promienie słoneczne które przebijały się przez roletę dało się poznać , że na zewnątrz jest gorąco.
Wstaje i leniwie się przeciągam a później idę do szafy wybrać jakiś strój na dzisiaj. Mój wybór pada na białą koszulkę na ramiączka i czarne szorty ze złotymi dodatkami przy kieszeniach.Do tego białe trampki i mój ulubiony full cap oraz kilka bransoletek na oba nadgarstki.
Wychodzę z pokoju i udaje się do kuchni zrobić sobie coś na śniadanie.W niej spotykam brata, który siedzi przy stole i nerwowo bawi się widelcem.Podchodzę do niego i daje mu na powitanie całusa w policzek na co on nie reaguję i dalej zatraca się w swojej zabawie.
-Coś się stało ?-pytam a on kieruje swój wzrok na mnie i nerwowo skanuje mój ubiór. Chyba dobrze zgadłam , ale nie jestem pewna. Był zdenerwowany. Wywnioskowałam to po jego szybkim i nerwowym oddechu oraz napiętych mięśniach.
-Nic .. wszystko jest okej -rzuca widelcem i nerwowo wychodzi z kuchni nie zważając na mnie.
Dość dziwne się dzisiaj zachowuje może to spowodowane jest tą wczorajszą imprezą. Nie wiem nie rozumiem co mu się stało. Wczoraj był normalny. Muszę pogadać z Rosie bo pewnie jest na mnie obrażona za wczoraj.Wiem , że postąpiłam głupio zostawiając ją samą. Nie powinnam i już nigdy tego nie zrobię chyba , że mi na to pozwoli. Nie powiem bawiłam się dobrze , ale nie tak dobrze jak z Rosie. Brakowało mi tych naszych wygłupów i śmiania się. Z Diego bawiłam się dobrze i nawet na koniec pocałowaliśmy się. Nie wiem , ale chyba czuję coś do niego.Tak , to chyba to.
Może coś się stało na tej imprezie. Nie powinnam jej z nim zostawiać i to w dodatku samej. Strasznie głupio postąpiłam i teraz żałuję.
Wyciągam z lodówki potrzebne rzeczy do robienia kanapek . Robię posiłek i w między czasie nastawiłam wodę na herbatę. Dokańczam robienie posiłku i konsumuje go. Zalewam wrzątkiem zawartość kubka. Piję gorący na pój i zmywam po posiłku brudne naczynia. Ogarniam trochę kuchnię i idę do pokoju brata dowiedzieć się co się stało. Myślę , że mi powie o co mu chodziło a jak nie to siła to od niego wyciągnę.Pukam do drzwi i słyszę ciche "proszę" . Otwieram drzwi i widzę siedzącego na skraju łózka chłopaka , który robi coś w telefonie. Nie wiem co , Mało mnie to obchodzi. , ale tym razem muszę z nim pogadać.
Wchodzę do środka i siadam obok niego na łóżku. Dalej wpatruje się w mały ekranik. Zarzucam rękę na jego szyi .
-Możesz mi powiedzieć co się stało ?-pytam pytam cicho i przyglądam się co robi w telefonie.
-Stało się coś co nigdy nie powinno się stać -mruczy i napina swoje mięśnie.
-Nie mów że przespałeś się z Rosie -wypalam i kieruje swój wzrok na brata. Robił się coraz bardziej zdenerwowany. Widziałam , że Rosie się mu podoba , ale nie byłam przekonana czy on jej.
-Prawie -mówi  przygaszonym tonem i zaciska pięść. Na tę wiadomość serce mi stanęło. To moja wina bo ją z nim zostawiłam. Nie daruje sobie jak się nie będzie do mnie przez moją głupotę odzywać.
-Co takiego?!-krzyczę -Idę do Rosie !-po raz kolejny krzyczę i wybiegam z pokoju. Wychodzę z domu i czym prędzej biegnę w stronę jej domu.Muszę ją przeprosić.
Wchodzę do jej domu i w wejściu mijam jej ojca.Witam się z nim a ten informuje mnie, że Rosie jeszcze śpi..
Postanawiam w ramach przeprosin przygotować dla niej na śniadanie jej ulubione naleśniki z powidłami truskawkowymi. Uwielbia to i jeszcze do tego cieplutkie kakao.
Zrobione śniadanie i kakao układam na drewnianej tacy i niosę do pokoju śpiącej królewny.Nie pukam tylko wchodzę i kładę na szafce koło jej łózka tacę ze śniadaniem.
Delikatnie siadam na łóżku obok Rosie i szturcham ja żeby się obudziła. Nie chce żeby moja robota poszła na marne i wszystko wystygło.

*Rosie*

Budzi mnie jak zwykle uśmiechnięta Rafa . Nie wiem czy ona zdawała sobie sprawę, że jestem na nią wściekła. Nie miałam zamiaru się do  niej odzywać. Niech trochę pocierpi.
Podnoszę się do pozycji siedzącej i przecieram zaspane oczy. Spoglądam na okno przez które przebijają się promienie słoneczne. Jak to w Barcelonie.
-Przyniosłam ci śniadanie - w końcu mówi a ja tylko wzruszam ramionami. Czy ona naprawdę chce mnie przekupić śniadaniem ? Marny pomysł , ale korzystny dla mnie.Uwielbiam naleśniki a zwłaszcza z dżemem truskawkowym. Palce lizać-wiem, że jesteś na mnie wściekła i wiem co się wczoraj wydarzyło-nerwowo gniotła moją miętową pościel.
-Na szczęście nic się nie wydarzyło bo oprzytomniałam. Rafa jak ja mu spojrzę w oczy-jęczę a dziewczyna mocno mnie przytula. Ona zawszę wie czego potrzebuje. Nie było takiego dnia, w którym nie potrafiła mnie pocieszyć. Kochana osóbka.
-Przepraszam , przepraszam już nigdy cię nie zostawię. Obiecuję - szepcze w moje ucho i mocniej mnie przytula.
-Ale co ja teraz zrobię,jak ja się pokażę? -pytam i marsze brwi. Nie mogę mu spojrzeć w oczy.Co on sobie teraz o mnie myśli.To wina alkoholu i będę sobie to cały czas powtarzać. Już więcej przy nim nic nie wypiję.
-Musisz stawić temu czoła i z nim pogadać. On też tego żałuję uwierz -przeczesuje moje włosy i próbuje mnie jakoś pocieszyć. Może i on ma racje nie powinnam siedzieć w domu z powodu jakiegoś głupiego incydentu, który nie powinien się nigdy wydarzyć.
-Masz rację -uśmiecham się -idziemy dzisiaj gdzieś?-pytam a na jej twarzy pojawia się uśmiech.
-Neymar mi właśnie napisał , że wszyscy idziemy dzisiaj na plażę ,łącznie z Julią i Jo którzy zaszczycą nas w końcu swoją obecnością -śmieje się a ja momentalnie poważnieje na imię Neymar.
-Rafa ja nie mogę -jęczę i kieruje swój błagalny wzrok na przyjaciółkę.
-Możesz, możesz a teraz idź się ubieraj, albo najpierw zjedz śniadanie.Jem posłusznie śniadanie i udaję się pod moją szafę wybrać jakieś ciuchy i strój. Nie zamierzam się jakoś stroić. Wyjmuję  z szafki białą zwiewną bluzkę i jeansowe spodenki z ćwiekami oraz pod to nakładam jasno niebieski strój i czarne sandałki. Nic specjalnego.
Po  drodze do kuchni w stępuje do łazienki i szczotkuje dokładanie zęby. Spinam włosy w wysoki kucyk i idę do kuchni po torebkę i wodę.
Zbieram wszystkie potrzebne rzeczy i zbieramy się od wyjścia. Na nogi nakładam sandałki i wychodzimy z domu. Kierujemy się w stronę budki z lodami. To było częste miejsce naszych spotkań ze względu na miejsce zamieszkania każdego z nas. Do niej praktycznie wszyscy mamy tyle samo drogi.W końcu Julia znalazła dla nas czas. Nie mówiąc już o Jo który zapomniał już o swojej przyjaciółce.
-Boisz się ?-pyta mnie Rafa a ja nie mam pojęcia co jej odpowiedzieć. Boje się jak cholera, ale nie powiem jej tego. Nie mogę robić z siebie jakiejś ofiary.
-Nie... jeszcze nie-uśmiecham się i idziemy w stronę naszego miejsca spotkań


Dochodzimy już do wyznaczonego miejsca i zauważam bruneta bawiącego się kluczykami od samochodu. Po co mu kluczyki? Przecież jesteśmy pieszo. Byli z nim Julia i Jota uśmiechnięty jak zawsze. Ten chłopak to chyba nie ma problemów.Ja szczerze mówiąc też ich jeszcze nie mam.
Podchodzimy do stolika i witamy się z wszystkimi. Kątem oka spoglądam na Neymar, który się na mnie gapi. Zaczynało mnie to wkurzać więc postanowiłam wziąć Jo na stronę, żeby opowiedział mi o swojej nowej 'zdobyczy'. Lubię słuchać jak gada o tych swoich laskach i co z nimi robi.Często się przy tym śmiejemy.
-A ciebie to zabieram na stronę -wskazuje palcem na chłopaka i głośnio się śmieje. Po jego twarzy można wyczytać , że już wie o co chodzi. Pociągnęłam go za rękę i zaprowadziłam na ławkę obok budki.
-No to co chcesz wiedzieć? Bo jak sądzę właśnie o to ci chodzi- śmieje się a ja robię to samo i spoglądam na nasz stolik przy którym siedzi mój obserwator. Gapi się na mnie jak by chciał mnie zjeść. Zaczyna mnie to irytować. Mógł by po ludzku podejść i pogadać ze mną jak człowiek z człowiekiem  a nie się gapi jak jakiś psychol.
-Wszystko-odpowiadam po chwili namysłu. Wiem, że będę tego żałowała no , ale co mi szkodzi. Może się czegoś nauczę. Serio nuczę? Ja się bardziej zgorszę chociaż nie wiem czy to możliwe.
Jota opowiada mi całą historie związaną z dziewczyną , która jak mi powiedział nazywała się Lil. Nawet ładnie. Kiedyś jak byłam mała nazywałam tak swoją lalkę, którą uważałam za swoje małe, bezbronne dziecko.
Opowiada mi szczegóły z ich wspólnej nocy, których nie chciałam wiedzieć. Słucham ich i z przerażenia zakrywam twarz dłonią i się głośni śmieje. Nie wiedziałam, że Jota może być tak wylewny zwłaszcza jeśli chodzi o te sprawy. Teraz żałuję,że go wyciągnęłam na ta stronę. Będą mi się śnić koszmary z podobizną Lil i Jo. Pokazuje mi jej zdjęcie w telefonie a ja ją szczegółowo lukam. Nie jest za brzydka , ale też nie za ładna.
-No to teraz ty mi coś opowiesz-oznajmia a ja robię głupią minę. Na początku nie ogarniam o co  mu chodzi. Dopiero po kilku minutach analizowania sobie w głowie wszystkiego z ostatnich godzin. Uświadamiam sobie, że chcę z pewnością zapytać o mnie i Neymara. Co to to nie. Czego oni się tak na mnie uwzięli. Nie mam ochoty teraz o tym gadać, a zwłaszcza teraz jak się na mnie gapi.
- Nie mam o czym gadać. Choć idziemy do reszty-zmieniam temat i ciągnę go w stronę naszej 'paczki'
Próbuje usiąść , ale dziewczyny nie chcą się posunąć. Zostaje mi tylko miejsce na przeciwko Neymar. Mam je. Specjalnie się kombinatorki nie chciały posunąć. On myślą, że jak koło niego nie siądę. A wręcz przeciwnie. Z przyjemnością na przeciwko niego usiądę .
-I co wam z tego będzie jak usiądę na przeciwko Neymara?-wzruszam ramionami i usiadam na przeciwko brązowookiego chłopaka z lekkim zarostem.
-Nic...-śmieją się a ja wywracam oczami na ten widok. One są jakieś stuknięte. Powinnam zapisać  je na jakąś terapie czy coś.
-Ja idę zamówić lody. Jakieś konkretne zamówienia?-pyta a ja się chwilę zastanawiam.
-Obojętnie -rzucam. Nie mam pojęcia jakie chce mi się lody. Niech się postara i coś sam wybierze.
-Ja czekoladowe -podnosi rękę Jota.
-Ja waniliowe-mówi zdecydowanie Julia.
-Ja..Ja..chcę truskawkowe-zająknęła się Rafcia.
-No to jeszcze raz. Czekoladowe,waniliowe,truskawkowe, a ty obojętnie więc proponuje pistacjowe-uśmiecha się do mnie a ja odwzajemniał uśmiech. No to się postarał. Wiedziałam , że ma dobry gust.
Neymar poszedł po nasze zamówienie a ja oparłam się wygodnie o ławkę i zamknęłam oczy żeby napoić się tą ciszą.
-Co to za słodkie uśmieszki?-wytyka mi Julia. Nie no super to już uśmiechnąć się nie można. Mam całe życie nadęta i wkurzona.
-O co ci chodzi -unoszę ręce ku górze i robię zdezorientowaną minę. Na szczęście Neymar wrócił z naszym zamówieniem i rozmowa się ucięła. Czuję się jak by cały czas wszyscy kontrolowali moje ruchy i to co robię. Czuję się nieswojo i mam ochotę z tond iść , ale została nam jeszcze plaża.Niestety .
Dokańczamy nasze lody i idziemy w kierunku plaży. W powietrzu unosi się zapach wody. Aż mam ochotę wskoczyć i z niej nie wychodzić.
Rozkładamy się na jednym z kocy. Nie wiem nawet kto go przyniósł, ale to pewnie Julia , alebo chłopaki.
Rozbieram się z bikini i kładę się na kocu. Pozostali ruszyli prosto do wody. Ja postanowiłam zostać i nabrać trochę koloru.
-A ty nie w wodzie?-pyta mężczyzna o ochrypniętym głosie.Tylko nie to. Wszystko tylko nie on.
-Jak widzisz-nie zwracam na niego uwagi.
-Musimy pogadać-rzuca a mnie zatyka. Wiedziałam, że to nie był najlepszy pomysł żeby tu przychodzić. Musiała stawić temu czoła.
-Nie mamy o czym rozmawiać po prostu zapomnijmy. Okej-tyle tylko udało mi się z siebie wydobyć, ale nie potrafiłam się skupić przy nim. Dziwi mnie dlaczego akurat przy nim.
-Ale jak ja nie chcę zapominać ?-kieruje swój wzrok na mnie a ja dławię się śliną. Co on właśnie powiedział? Nie wierze.. Ja chcę zapomnieć i żyć dalej. Nie chcę tego w nieskończoność rozpamiętywać bo to robi się chore.




Przepraszam za moją nieobecność. Rozdział nie jest taki długi jak planowałam, ale jest.
Dziękuję za komentarze które mnie motywują do działania :***
Następny postaram się dodać w piątek lub w sobotę.

No to do następnego .. Trzymajcie się cieplutko <3
Pozdrawiam :)

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba ;) no ciekawe co Rosie na to ;)
    barcaismylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Rosie nie może zapomnieć ;d Oby wszystko było między nimi ok ;d
    Czekam na next i zapraszam do siebie ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział:)
    Nie mogę się doczekać następnego.
    Zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny blog, świetny rozdział! :D
    miło się czyta :)
    zapraszam http://art-of-killing.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny blog, bosko piszesz
    zapraszam do mnie , licze na komentarz :*
    http://mistery-fanfiction.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń